czwartek, 26 czerwca 2014

Biwak Drużyny 20.06-22.06.2014

       Na miejsce obozowiska można było trafić dzięki żółtym kartkom, z napisem "Drużyna Horyzont", które były poprzypinane po drodze. Mieliśmy się tam spotkać się o 15. Naszym pierwszym zadaniem było rozłożenie namiotów. Kiedy wszystko było już gotowe zaczęły się pierwsze zajęcia, dotyczące rodzajów i budowy ognisk, które prowadziła Dh. Basia. Wieczorem, my kuchciki (Kamila  N., Kasia K., Karolina K.) podałyśmy kolację, która składała się z herbaty i kanapek.;) Później wszyscy ubraliśmy się w mundury i ruszyliśmy na miejsce ogniskowe.
        Aby tam dotrzeć musieliśmy iść kawałek przez las, nieopodal jeziora. Ognisko przygotowała Dh. Wiktoria. Po zaśpiewaniu "Płonie Ognisko" usiedliśmy w kręgu. Rozpoczęły się pląsy, śpiewy i zabawy. Miło spędzony czas był owocny w nowe zwrotki do "Kadryla", dotyczące całej kadry:


Klaudiusz druhem drużynowym, 
w tej drużynie jest morowym, 
z chęcią każdemu pomoże, 
bo tak lubi bo tak może.

 Nasza Basia jest kochana
i pomaga nam od rana.
Kiedy ktoś się tutaj potknie
wnet dostaje w głowę młotkiem. 


Ola zawsze jest radosna,
gdy przyjeżdża chłopak z Krosna.
Pogra chętnie na gitarze
i do tego śpiewać każe.


Wika dzisiaj jest oboźna
i się robi bardzo groźna.
Chodzi, krzyczy i dryguje,
wszystkim w koło rozkazuje.


Świerszczu nasza zastępowa, 
do działania jest gotowa, 
nawet gdy nie idzie jej, 
daje radę, jest ok.

    Późnym wieczorem wróciliśmy do obozowiska. Nie dane było nam jednak spać. Po rozebraniu się z mundurów zostaliśmy podzieleni na trzy patrole. Rozpoczęła się gra terenowa Dh. Martyny, dotycząca historii harcerstwa. U trzech punktowych musieliśmy rozwiązywać wiadomości, zaszyfrowane Alfabetem Morse'a. Nocą wróciliśmy do namiotów i zmęczeni położyliśmy się spać.

     Drugiego dnia poranek zaczął się od Powitania Dnia. Następnie było śniadanie, a później apel (lub na odwrót, ciężko się żyje bez zegarka). Później podzielono nas na dwa patrole. Mieliśmy się udać na zwiady do pobliskich wiosek - Kosarzyna i Łomów. Naszymi zadaniami było:
-znaleźć najstarszą osobę, wypytać ją czy stosuje rośliny do leczenia chorób;
-zapytać ją o lata okupacji;
-znaleźć sołtysa i wręczyć mu laurkę z darów lasu;
-zdobyć trzy jajka.
   Po wykonaniu zadań wróciliśmy do obozowiska. My, jako kuchciki, przygotowałyśmy obiad. W międzyczasie odbywały się zajęcia dotyczące kuchni polowych. Po posiłku udaliśmy się na plażę, aby usmażyć i ugotować jajka.Później znowu nas podzielono i zaczęła się "Akcja pod Celestynowem" Dh. Oli. Punktowi byli poustawiani wokół jeziora, które musieliśmy obejść. Zmęczeni wróciliśmy do obozu. Po chwili przerwy ubraliśmy się w mundury i ruszyliśmy na ognisko, które przygotowała Dh. Hania.
    Ogień płonął wesołym, ciepłym blaskiem. Nastroju tajemniczości dodała legenda o kwiecie paproci, którą opowiedziała nam Hania. Przy trzaskającym drzewie wszystko wydawało się magiczne i prawdziwe. Były śpiewy i pląsanie. W dobrych humorach wróciliśmy do obozowiska. Tam czekała na nas niespodzianka - szukanie kwiatów paproci, które okazały się cukierkami, ozdobionymi świecącymi bransoletkami. Nic jednak nie cieszy tak, jak własny śpiwór po męczącym dniu!



   Ostatni dzień biwaku rozpoczął się podobnie jak poprzedni. Po apelu usiedliśmy w kółku i zaczęły się kalambury, które wygrał zastęp "Luna". Koniec zabawy wiązał się z rozpoczęciem pakowania - zwijaniem namiotów. Powoli zaczęli się także zjeżdżać rodzice, aby zabrać nas do domów. Musiałyśmy także szorować czajnik i miskę piaskiem w jeziorze, ponieważ były brudne od sadzy. Działało to trochę jak leśny peeling do rąk. ;) Po zwinięciu obozowiska i posprzątaniu wszystkich śmieci mogliśmy udać się do domów i nareszcie wziąć gorącą kąpiel. Myślę, że biwak się udał i można dodać go do zbioru miłych wspomnień i doświadczeń, wartych zapamiętania.